blog images

Polskie krążowniki w WoWs część 4

Autor: Radeckij


SNY O KRĄŻOWNIKACH, część 4: W służbie Jego Królewskiej Mości (tiery 2-5)


Jak nazwać krążownik?

 

Proste pytanie, więc odpowiedź też będzie ZASADNICZO prosta. W nazewnictwie krążowników, w interesującym nas okresie, dominowały trzy klucze:

1. Klucz geograficzny – krążownikom nadawano nazwy miast – tu najlepszym przykładem są krążowniki amerykańskie, ale taki sam klucz stosowano na przykład przy włoskich krążownikach ciężkich czy niemieckich krążownikach lekkich. Stosowano również nazwy krain geograficznych – tu przodowali Brytyjczycy, z krążownikami typu "County" i "Colony". Egzotyczni Japończycy nadawali okrętom nazwy obiektów geograficznych – rzek i gór. W przypadku naszej marynarki oznaczałoby to nazwy typu ORP Warszawa czy ORP Kraków – i takie nazwy pojawiły się w PMW, z braku krążowników nazwaliśmy tak monitory Flotylli Pińskiej.



Monitory rzeczne OORP Pińsk i Horodyszcze, zwane "pancernikami morza pińskiego"


2. Klucz bohaterski – niemal równie popularne było nadawanie okrętom nazw słynnych admirałów, a w przypadku krajów, których tradycje morskie były krótkie – generałów, wodzów, władców. Taki klucz stosowali chętnie Francuzi wobec swoich krążowników, ale przyjęli go również Niemcy wobec swoich krążowników ciężkich, czy Włosi wobec krążowników lekkich. W naszej flocie nazwy tego typu przypadły statkom uzbrojonym flotylli rzecznej (OORP Admirał Dickman, Admirał Sierpinek) lub kanonierkom (OORP Generał Haller, Komendant Piłsudski).

           


Kanonierka ORP Generał Haller. Ten niewielki okręt nazywany był przez Finów, od których go kupiliśmy, krążownikiem...


3. Klucz tradycyjny – czasami stosowano wobec krążowników nazwy uświęcone tradycją. Siłą rzeczy, takie nazwy pojawiały się głównie we flotach z bogatymi tradycjami morskimi, a nasza do takich się nie zaliczała. Niemniej JAKIEŚ tradycje mieliśmy, i były intensywnie one intensywnie eksploatowane w okresie wojennym: w powieści wojenno-morskiej Joe Pokera z 1932 tytułowy mały krążownik zwie się "Panna Wodna": sięgając do tradycji XVII-wiecznej, można by jeszcze z tuzin ładnych nazw znaleźć.



Galeon Rycerz Święty Jerzy, okręt admiralski w bitwie pod Oliwą. Taką samą nazwę (Sankt Georg) nosił m.in. ostatni krążownik pancerny Austro-Węgier.

 

  Trzy klucze, z każdego mogliśmy skorzystać... ale nigdy tego nie zrobiliśmy. Ciekawe, prawda?


Wielki brat

 

           W grudniu 1941 roku polskie władze po raz pierwszy poruszyły temat krążownika w oficjalnej korespondencji z Foreign Office, zwracając się z prośbą o wydzierżawienie jednego z budowanych aktualnie krążowników. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy Brytyjczyków zatkało na myśl oddaniu najnowocześniej jednostki w ręce Polaków, czy może przeciwnie – bardzo poważnie podeszli do tematu i długi czas głowili się, czy można zrobić coś takiego... Faktem jest, że odpowiedź dostaliśmy dopiero po 7 miesiącach – proponowano nam wypożyczenie krążownika typu D, oferta została została wkrótce poszerzona o trzy krążowniki starszego typu C, mieliśmy więc wybór, i to niełatwy – coś trochę nowszego, czy coś trochę starszego, ale z mniejszą załogą – a pamiętajmy, że braki kadrowe były głównym hamulcem w rozwoju naszej marynarki u boku Royal Navy.


HMS Caradoc

           

           Jednym z wymienionych krążowników byl HMS Caradoc – okręt, który właśnie miał trafić do stoczni na ograniczoną modernizację, obejmującą przede wszystkim instalację najnowszych radarów. Może, gdybyśmy się na niego skusili, zakres modernizacji byłby szerszy, a tak – Caradoc dotrwał do końca II wojny światowej z uzbrojeniem tylko nieznacznie zmienionym w stosunku do tego, które otrzymał ćwierć wieku wcześniej, a które gracze dobrze znają z krążownika HMS Caledon. A właśnie, Caledon...



HMS Caradoc w 1928 roku.


HMS Caledon

 

           Drugim z proponowanych krążowników był Caledon – pierwszy okręt typu C. Podobnie jak Caradoc, był przewidziany do rychłej wizyty w doku, ale, w przeciwieństwie do Cardoca, nie czekała go kosmetyka, tylko remont kapitalny, który ostatecznie trwał 15 miesięcy. Podczas remontu całkowicie przebudowano dziobową nadbudówkę, ale przede wszystkim – całkowicie przezbrojono okręt, zmieniając go w krążownik przeciwlotniczy. Nowe uzbrojenie obejmowało 6 dział 102mm w 3 wieżach, uzupełnione działami 40mm Boforsa (początkowo czterema, później ich liczbę zwiększono do 10) oraz kompletem nowoczesnych radarów.



HMS Caledon – po przebudowie z 1943 roku, już w roli krążownika przeciwlotniczego...


HMS Colombo


           Trzeci krążownik jest nieco tajemniczy, Mariusz Borowiak wspomina na podstawie dokumentów o HMS Calypso, ale ten akurat okręt od dwóch lat leżał na dnie, więc to raczej oczywisty błąd. Modernizację Colombo rozpoczęto w tym samym czasie co Caledona, i miała ona podobny zakres – jest więc najbardziej prawdopodobnym typem na trzeci krążownik typu C, który nam proponowano. Przebiegła ona nieco szybciej, ukończono ją w czerwcu 1943 roku, główne uzbrojenie było takie samo jak na Caledonie (6 dział 102mm, 4 działa 40mm), dodatkowo wzmocniono je ośmioma działami 20mm Oerlikona.


           Los HHMS Caledon i Colombo potoczył się tak samo: modernizacja zwiększała szanse okrętu w konfrontacji z lotnictwem, ale, szczerze mówiąc – okręty powróciły do służby w czasie, gdy lotnictwo niemieckie nie było już znaczących przeciwnikiem, więc jeszcze przed końcem działań wojennych zostały przesunięte do rezerwy i rozbrojone. Trzeba też pamiętać, że krążownik przeciwlotniczy nie miał żadnych atutów, których nasze Kierownictwo Marynarki Wojennej oczekiwało od "prawdziwych" krążowników, co czyniło oba okręty wyjątkowo mało atrakcyjnymi.



... oraz HMS Colombo w takiej samej konfiguracji. Warto zauważyć, że proponowane nam krążowniki przeciwlotnicze typu C ustępowały siłą ognia niszczycielowi ORP Błyskawica.

                       

Polish Crusier

           

           Mając do wyboru krążowniki typu C lub wymagający minimalnie większej załogi HMS Dragon, zdecydowaliśmy się na ten drugi. Liczącego 25 lat weterana przekazano w polskie ręce 15 stycznia 1943 roku... i zaczęła się awantura o nazwę okrętu. Jak go nazwać? Polski pomysł był prosty – Lwów. Brytyjczycy, właściciele okrętu, grzecznie odpowiedzieli – nie, bo to wkurzy Stalina. My na to – nasz okręt, nazwiemy go Lwów. Brytyjczycy – to jest NASZ okręt, możecie go nazwać Warszawa. Polacy – ale my chcemy Lwów! Brytyjczycy – to może Westerplatte go nazwijcie? ALE MY CHCEMY LWÓW!


           To byłoby nawet śmieszne, gdyby nie fakt, że przepychanka o nazwę pierwszego polskiego krążownika trwała niemal 4 miesiące, a jej kulminacyjnym punktem było zaproponowanie przez Foreign Office nazwy... ORP Danzig. Ostatecznie obrażone KMW zaproponowało właścicielom okrętu, że nazwiemy go ORP Dragon, a królewscy urzędnicy otarli pot z czoła i od razu przystali na tę propozycję.


 

HMS Dragon krótko po oddaniu do służby.


ORP Dragon

 

           Nie będziemy tu opisywać barwnej służby HMS Dragon, zaczynającej się od walk z bolszewikami na Bałtyku, a kończącej na szczęśliwym przetrwaniu japońskiego uderzenia na Indie Holenderskie. Zastanowimy się natomiast, jak właściwie uzbrojony był Dragon w polskiej służbie? Wedle mojej najlepszej wiedzy, Dragon podczas swojej krótkiej służby w PMW "zaliczył" aż 3 różne zestawy uzbrojenia:

 

           1. W momencie przejęcia przez PMW w styczniu 1943 roku, Dragon miał jeszcze "klasyczne" uzbrojenie krążowników typu "D" – 6 pojedynczych dział 152mm, 3 działa przeciwlotnicze 102mm, 2 działa przeciwlotnicze 40mm, 12 wyrzutni torped.

           2. Po ukończeniu remontu, w sierpniu 1943 roku, Dragon uzbrojony był w 5 dział 152mm, 12 dział 40mm (3 czterolufowe pom-pomy), 4 działa 20mm i 12 wyrzutni torped.



Sylwetka i ubrojenie ORP Dragon z okresu lipiec 1943 – kwiecień 1944. Rysunek Andrzeja Bartelskiego.


           3. Kolejny remont, w kwietniu 1944 roku, spowodował dalsze zmiany – rufowy zestaw dział 40mm wymieniono na dwudziałową wieżę 102mm, liczbę dział przeciwlotniczych 20mm zwiększono do 10, zdemontowano wyrzutnie torped. Z takim zestawie uzbrojenia (5 dział 152mm, 2 działa 102mm, 8 dział 40mm, 10 dział 20mm) okręt walczył w Normandii.

           

           Służba Dragona pod polską banderą nie była długa – 8 lipca 1944 roku okręt został skuteczne zaatakowany przez niemiecką "żywą torpedę" typu Neger. Ciężko uszkodzony krążownik osadzono na dnie 20 lipca – ostatnim zadaniem, jakie przyszło mu pełnić, było wzmocnienie własnym kadłubem falochronu sztucznego portu Mulberry w Normandii.



Sztuczny port Mulberry – miejsce spoczynku Dragona.


ORP Conrad

 

           No i co zrobić, gdy mamy wyszkoloną załogę, a nie mamy okrętu? Słusznie, dać załodze kolejny okręt. Druga połowa 1944 roku to był okres, gdy napływ personelu do MW nieco się zwiększył – ale nastawienie sojusznika coraz bardziej przypominało to z 1919 roku. Nie było więc mowy o lepszym, większym krążowniku – załoga Dragona obsadziła bliźniaczą jednostkę, HMS Danae, zmodernizowaną w podobny sposób, co Dragon, co ułatwiło i skróciło wdrożenie do służby – banderę podniesiono na okręcie 4 października 1944.



HMS Danae, przyszły ORP Conrad.


           Oczywiście, nie obyło się bez przepychanek o nazwę – znowu domagaliśmy się, by krążownik nazywał się Lwów, lub ewentualnie Wilno. Ale pozycja negocjacyjna rządu emigracyjnego była już bez porównania słabsza niż na początku 1943 roku, i wobec oporu Brytyjczyków szybko ustąpiliśmy - finalna nazwa ORP Conrad, upamiętniająca pisarza polskiego pochodzenia Josepha Conrada, jest wyrazem naszego focha i niezgody na rzeczywistość.

 

           Służba Conrada pod polską banderą trwała niespełna dwa lata i obfitowała wyłącznie w nudne zdarzenia – co z pewnością było szczęśliwe dla załogi, ale smutne dla maniaków floty i historii. Okręt nie brał udziału w bitwach, nie przechodził żadnych modernizacji.. Dodajmy więc tylko dwie rzeczy:


           Po pierwsze, ORP Conrad był drugim i ostatnim PRAWDZIWYM krążownikiem, który służył w naszej marynarce wojennej, za co należy mu się pamięć. Po drugie – w latach 50. Andrzej Samek, ojciec polskiego modelarstwa kartonowego, zaprojektował model Conrad. Zrekonstruowany Conrad bił na głowę swój historyczny pierwowzór – model był uzbrojony w 6 dział 152mm, 2 działa 102mm, 16 dział 40mm Boforsa i 12 wyrzutni torped...



ORP Conrad – sylwetka z instrukcji składania modelu z 1959 roku.


Co dalej?


           Według planów Kierownictwa Marynarki Wojennej, okręty typu D miały być pierwszym krokiem w drodze do posiadania prawdziwego, nowoczesnego krążownika. Z przyczyn globalnych, nigdy nie doczekaliśmy się oczekiwanych następców – o czym będzie jeszcze mowa. Ale w następnym odcinku opowiemy, jakim właściwie okrętem jest krzyżowiec, i dlaczego Julian Ginsbert upierał się, że musimy takowy posiadać.


Komentarze

  • Michał

    Co to za bzdury z tą nazwą Danzig dla krążownika?! Nigdy Brytyjczycy nie wyszli z taką propozycją. Namawiali na Warszawę, na Gdynię i na Westerplatte ale nigdy na Danzig! Poza tym to nie KMW walczyło o nazwę Lwów i nie KMW pertraktowało z Brytyjczykami w sprawie nazwy a Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Dodaj komentarz

Twój nick

Treść komentarza